- piosenka, która pomogła mi przejść przez dialogi.
Podziękowania dla Kasi za tą drobną pomoc i wsparcie.
- Reese wstawaj już siódma, zaraz spóźnisz się do szkoły i to pierwszego dnia!- wykrzyknęła babcia, gdzieś z korytarza. Faye Pears była dość wysoką i szczupłą osobą. Miała kruczoczarne włosy do ramion, zielone oczy i mleczną cerę. W wieku pięćdziesięciu siedmiu lat wyglądała jakby dopiero przekroczyła czterdziestkę. Miała świetną figurę, zawsze jadła o regularnych porach, świetnie się ubierała dość elegancko i głównie na czarno.
- Dobrze już za chwilę będę gotowa - powiedziałam powoli przeciągając się na swoim wygodnym łóżku. Siedząc wyjrzałam przez okno na las, który otaczał jednopiętrowy domek moich dziadków i który o tej porze w Wildforest był wyjątkowo zielony.
Las ten niedawno został rezerwatem przyrody ze względu na swoje ogromne ilości fauny i flory leśnej. Znajdowały się tam wilki, które wyły co miesiąc do pełni księżyca, sarny objadające rabatki mojej babci, sowy lubiące przesiadywać na pobliskich drzewach, czasami udawało się dostrzec łosie szukające pożywienia i pumy czekające na swoje ofiary. Bardzo lubiłam ten las, był odskocznią od miejskiego gwaru i samochodowych spalin. Gdy byłam mała przyjeżdżałam tu z rodzicami w każde wakacje, wtedy z babcią chodziłyśmy do sadu po maliny, wiśnie czy truskawki i robiłyśmy z nich soki, dżemy lub ciasta. Może to zabrzmieć dziwnie, ale naprawdę cieszyłam się, że będę mogła tu zamieszkać.
Tutaj mieszkała również moja najlepsza przyjaciółka Lana Woods, z którą miałam iść do szkoły i której głos wyrwał mnie z rozmyślań.
- Reese no pośpiesz się, nie wiem jaki ty masz zwyczaj, ale ja pierwszego dnia do szkoły spóźnić się nie chcę, drugiego już może, ale pierwszego nie - powiedziała i zerwała mnie z łóżka, zaprowadziła do łazienki i poszła wybierać dla mnie ubranie.
Lana była naturalną blondynką, ale na początku wakacji przefarbowała się na różowo, z początku trudno było się do tej zmiany przyzwyczaić, ale w końcu mi się udało i musze przyznać że Lana w różowej odsłonie wyglądała równie dobrze jak w swojej blond wersji. Przyjaciółka stała przy szafie podczas gdy ja doprowadzałam się do porządku w łazience. Po udanej próbie przywrócenia swojego normalnego wyglądu, wyszłam z łazienki i zobaczyłam na łóżku obok swojej torby dżinsowe szorty, biały top i przeźroczystą bluzkę.
- Lana te rzeczy nie są moje - powiedziałam przenosząc zdziwiony wzrok z ubrań na nią.
- Są moje. Jako nowa pierwszego dnia w nowej szkole musisz zwrócić na siebie uwagę, a w tych twoich ubraniach raczej ci się to nie uda.
- Już wystarczy że ty tą uwagę zwracasz i te twoje różowe włoski, jak będę chodzić koło ciebie to raczej mnie zapamiętają.
- No nie marudź tylko ubieraj się, bo nie zdążymy.
Gdy byłam już gotowa, zbiegłyśmy do kuchni. Na zegarze była już 7:30. Nie zdążyłam zjeść śniadania i wyszłyśmy.
*****
Szkoła w Wildforest była ogromna, musiała pomieścić prawie 700 osób. Budynek był bardzo okazały, otynkowany na biało z szarym dachem. Minęłyśmy pomnik maskotki szkolnej drużyny, ogromnego wilka. Pomnik wykonany był ze stali. Na piedestale, na którym stał wilk, były tabliczki na których znajdowały się imiona i nazwiska najlepszych zawodników ze szkolnej drużyny rugby - Wilków z Wildforest. Wchodząc do szkoły minęłyśmy paru uczniów i uczennic, którzy z ciekawością zerkali na różowe włosy mojej koleżanki.
- Gdzie tu jest gabinet dyrektora, bo muszę odebrać plan lekcji i szyfr do szafki. - zapytałam.
- Zaprowadzę cię.
- A nie miałaś się nie spóźnić ?
- No przecież w szkole jestem, więc w czym problem?
- No dobra nie ważne, prowadź.
Po drodze spotkaliśmy jeszcze innych uczniów, parę klas i schody. Ta szkoła była naprawdę ogromna. Zastanawiałam się jak się tu odnajdę. Gdy dotarłyśmy pod gabinet, dyrektor już na nas czekał. Pan Montgomery był bardzo miłym i życzliwym mężczyzną, przywitał mnie i Lanę i szybko dał mi to po co przyszłam.
- O świetnie masz pierwszą fizykę- ucieszyła się Lana, wyrywając mi uprzednio plan z ręki.
- I co w tym takiego fajnego? - Muszę przyznać, że pomimo tego iż nie jestem głupia za fizyką nie przepadam, pewnie tak jak większość uczniów.
- W samym przedmiocie nie ma nic fajnego, ale będziemy tam chodzić razem więc jakoś nam minie ten czas.
Weszłyśmy do sali, w której było już całkiem sporo osób. Lana uśmiechnęła się i podeszła do jakiejś dziewczyny.
- Reese, to jest Emily Connor - przyjaciółka przedstawiła mnie.
- Cześć - przywitałam się, chcąc zgrywać pewną siebie.
- No witaj - Emily zwróciła wzrok w moją stronę. Była piękną brunetką i miała olśniewający uśmiech. Uścisnęłyśmy sobie dłonie - Więc to ty jesteś ta nowa ?
- Tak, na razie nie jest tak źle jak mi się wydawało jeszcze pół godziny temu.
- Reese, poczekaj aż się lekcja zacznie - wyszczerzyła zęby Lana, opierając się o ramię nowo poznanej dziewczyny i wtedy zauważyłam że Emily jest cheerleader'ką. Świetny początek mojego życia towarzyskiego w nowej szkole.
- Lana muszę przyznać, że ten twój różowy kolorek dość do ciebie pasuje.
- Dzięki Em, twój brąz też nie prezentuje się najgorzej.
- Tak wiem, na mnie wszystko wygląda wspaniale - uśmiechnęła się Em i odgarnęła włosy - Więc trzeba wam znaleźć jakieś miejsce, gdzieś tu koło mnie. - dziewczyna rozejrzała się po klasie i dostrzegła wolną ławkę po swojej lewej stronie.
- Toby złotko, przesiądź się do przodu, ta miła dziewczyna bardzo chce usiąść na twoim miejscu - wskazała ręką na mnie.
Chłopak miał krótkie czarne włosy, podniósł głowę i spojrzał na Emily, Lanę i mnie. Poczułam się trochę dziwnie, że z mojego powodu chłopak musi rezygnować ze swojego miejsca, ale gdy zobaczyłam wzrok i minę Em , wiedziałam że chłopak nie miał innego wyjścia., przeszedł obok mnie i usiadł kilka miejsc dalej.
- Ach ta władza. Możecie siadać, macie świetne miejsca.
- Dzięki - powiedziałyśmy zgodnie i zajęłyśmy miejsca w momencie gdy zadzwonił dzwonek rozpoczynający lekcje.
*****
Moja pierwsza lekcja minęła bardzo szybko, nie słuchałam nauczyciela, gdyż całą swoją uwagę poświęciłam na karteczkową rozmowę z Laną i Em. Miałam już dwie przyjaciółki, a minęło dopiero 45 minut. Następną lekcją był angielski na którym nie robiliśmy nic oprócz spraw organizacyjnych i pisaniu listy lektur. Siedziałam obok Tobiego, który okazał się naprawdę miły. Po wyjściu z sali, czekałam na Emily, która miała iść ze mną na francuski. Nie musiałam długo czekać, Em podeszłą i przyprowadziła ze sobą blond piękność. Dziewczyna miała świetną figurę i również była cheerleader'ką.
- Reese poznaj proszę kapitankę drużyny cheerleader'ek Caroline - dziewczyny wymieniły między sobą spojrzenia.
- Miło mi - odpowiedziałam.
- Mnie również - uśmiechnęła się - Mów mi Carol jak wszyscy. Zaprowadzimy cię pod salę.
Po dotarciu pod salę zobaczyłam ławki ustawione w podkówkę.
- To po to, żebyśmy mogli obserwować i słuchać wszystkiego co mówią inni - uświadomiła mnie Carol.
- Cóż nie lubię być zbytnio widziana, więc troszkę mi to nie na rękę.
- Mówi się trudno, proszę siadaj tu a my siądziemy obok i jakoś zleci.
- Ok.
Lekcja mijała na pisaniu karteczek i rysowaniu w zeszycie. Zauważyłam również, że Emily i Caroline trzymają się za ręce. Nie zrobiło to na mnie zbyt wielkiego szoku, widziałam już takie pary gdy mieszkałam z rodzicami w Nowym Yorku. Byłam bardzo tolerancyjna i mało rzeczy wyprowadzało mnie z równowagi.
- Reese - na dźwięk głosu nauczycielki, który oderwał mnie od pisania liściku, wypadł mi długopis i wszyscy zgromadzeni spojrzeli na mnie - w poprzedniej szkole uczyłaś się francuskiego ?
- Nie proszę pani.
- Pytam bo nie wiem czy dasz sobie radę w tej klasie.
- Poradzi sobie proszę pani - wtrącił się melodyjny głos Caroline i wszyscy przenieśli wzrok na nią - pomożemy jej - teraz to nawet ja spojrzałam na nią.
- Dobrze postarajcie się nadgonić materiał za trzy miesiące, inaczej pomyślimy o przeniesieniu do innej klasy.
- Spoko, spoko trzy miesiące to dużo czasu. Damy radę prawda Res ? - pokiwałam wolno głową w odpowiedzi Emily, choć sama nie wierzyłam w to że nam się uda przy moim braku talentu do języków obcych.
- Dobrze, Reese po lekcji przyjdź, dam ci książki do pierwszej klasy, przydadzą ci się.
- Dobrze proszę pani - odpowiedziałam a nauczycielka powróciła do kontynuowania lekcji i znów mogłam się zająć pisaniem liścików. Nawet się nie zorientowałam kiedy zadzwonił dzwonek. Wpakowałam wszystko do torby i udałam się do biurka nauczycielki.
- Reese - Carol chwyciła mnie za rękę - poczekamy przed salą.
- Ok.
- Proszę bardzo, oto książki. W niektórych miejscach są popisane, ponieważ udostępniam je uczniom którzy nie przynieśli swoich, możesz to wymazać. Mam prośbę o zwrot ich gdy już nadgonisz materiał.
- Dobrze i dziękuję.
- Wiesz bardzo mi przykro z powodu twoich rodziców, strasznie dużo masz pewnie teraz na głowie.
- Z dziadkami nie jest tak źle, dogadujemy się.
- Ze sprawdzianami z drugiej klasy nie musisz się na razie przejmować, umówimy się na jakieś terminy, gdy uporasz się ze wszystkim. Caroline i Emily to bardzo zdolne i jedne z najlepszych z francuskiego, więc wierzę że dasz radę.
- Jeszcze raz dziękuję.
- A teraz już idź, bo za chwilę przerwa się skończy. Do widzenia.
- Do widzenia - powiedziałam i wyszłam z sali. Dziewczyny czekały na mnie , była tam również Lana.
- Co masz teraz ? - spytała.
- W-F, ale i tak nie ćwiczę przez rękę. Muszę tylko zanieść zwolnienie.
- Świetnie, mamy teraz trening cheerleader'ek, więc jak chcesz możesz przyjść i obejrzeć.
- Dobra - dziewczyny ruszyły przodem a ja i Lana poszłyśmy z tyłu.
- Wiesz nie zadawaj pytań o to, że Em i Carol są parą, ich ujawnienie się było bardzo trudną chwilą w ich życiu.- Spojrzałam na moją przyjaciółkę i odpowiedziałam.
- Nie takie rzeczy się widziało.
- Nie wątpię, ale i tak uważaj. To jeszcze drażliwy temat.
- Dzięki za radę.
Po oddaniu zwolnienia nauczycielce skierowałam się na boisko, gdzie cheerleader'ki wykonywały swoje akrobacje. Gdy trening się zakończył skierowałam się z powrotem do budynku szkolnego na kolejne zajęcia.
*****
Lana szła korytarzem w kierunku sali od matematyki, mijała ciekawskie spojrzenia uczniów i ich komentarze dotyczące koloru jej włosów. Była odważna, że zdecydowała się je przefarbować i wiedziała że może to wzbudzić sensację, ale ileż można . Z rozmyślań wyciągnął ją znajomy głos.
- I jak tam z tą nową ... Reese, tak ? - spytał.
- Nie jest źle, musi się tylko jeszcze oswoić - odpowiedziała Lana i zerknęła na swoją koleżankę.
- A myślałaś już o powiedzeniu jej o tej sprawie ?
- Myślę cały czas, nie chcę aby to ją przerosło Naya. Wiesz musimy poczekać na odpowiednią chwilę.
- Masz rację, za dużo przeszła żeby męczyć ją jeszcze tym. Zmiana tematu, będziemy razem chodzić na matematykę.
- Świetnie, we dwie i pół damy sobie radę z każdym zadaniem. - uśmiechnęła się.
- Lana przestań wkurzysz ja jeszcze. Zbliża się jej rocznica jest rozdrażniona.
- Naya, każdy by był rozdrażniony na jej miejscu. Zauważyłaś że ostatnio się mało pokazuje ?
- Ale nawija cały czas - dodała Naya.
- A co takiego mówi ?
- Żebyś się nie spóźniła na lekcję .
- Ile to już minęło odkąd...
- Pięćdziesiąt lat - odpowiedziała szybko Naya nie pozwalając skończyć pytania.
- Biedna Ruby.
*****
Zajęcia do przerwy obiadowej minęły tak samo. Na stołówce szukałam znajomej różowej głowy. Lana pomachała do mnie ze stolika przy którym siedziały już Emily i Caroline zajadając jakąś sałatkę. Siedziała z nimi jakaś dziewczyna której nie znałam. Miała czarne włosy do ramion, była azjatką o przepięknych oczach.
- Reese to jest Naya, ostatnia z naszej grupy - przedstawiła mnie Caroline.
- Miło mi, naprawdę.
- Mnie również - odpowiedziałam.
- I jak ci się podoba w szkole?
- Jest coraz lepiej, zwłaszcza że lekcje się już kończą.
Dziewczyny uśmiechnęły się. Cały czas nie mogłam oderwać wzroku od Nayi, było w niej coś dziwnego i czasami wydawała mi się nieobecna by po chwili znów wrócić do dyskusji na temat wyprzedaży czy nowych twarzy w szkole.
Nim się zorientowałyśmy zadzwonił dzwonek kończący przerwę na lunch.
*****
Po zajęciach Lana i Emily postanowiły odprowadzić mnie do domu. Lana mieszkała tuż obok moich dziadków a Emily kilka domów dalej przy pobliskiej lodziarni, która okazała się własnością jej rodziców.
Po dotarciu do domu zjadłam obiad, porozmawiałam chwilkę z dziadkami i wyczerpana wróciłam do swojego pokoju.
Rzuciłam torbę gdzieś w kąt, wzięłam słuchawki i włączyłam swoje ulubione piosenki. Postanowiłam wziąć długą kąpiel po której poczułam się o wiele lepiej. Była już 21:30, zmęczona bez chwili wahania położyłam się na łóżku i szubko zasnęłam.
*****
Przyśnił mi się dziwny sen. Na początku byłam sama w ciemnym, prawie czarnym pokoju. Nagle otworzyły się jakieś drzwi i w blasku wydobywającym się z nich dostrzegłam sylwetkę chłopaka. Podeszłam bliżej i wtedy rozpoznałam jego oczy... to był Toby, chłopak którego poznałam na lekcji fizyki . Wyciągnął do mnie rękę i powiedział
- Chodź, szybko, muszę ci coś pokazać.
Moja dłoń automatycznie powędrowała w jego kierunku. Gdy tylko dotknęłam jego palców sceneria się zmieniła.
Teraz znajdowaliśmy się w gęstym i cichym lesie.
- Gdzie jesteśmy, co się stało? - odwróciłam się do Tobiego, ale jego już przy mnie nie było. Byłam sama.
Po swojej lewej stronie zauważyłam jakiś ruch. Zza drzew wybiegła dziewczyna w postrzępionej, brązowej sukience a za nią jakiś mężczyzna, oboje zdawali się mnie nie widzieć, chociaż stałam im na drodze.
- Nie uciekniesz daleko.- wykrzyknął.
Niemal widziałam i czułam jak mięśnie dziewczyny kurczą się w odpowiedzi na ton jego głosu. Przyśpieszyła. Serce biło mi jak szalone. Potknęła się o wystający korzeń drzewa i upadła. Mężczyzna podbiegł i strzelił do dziewczyny. Na dźwięk wystrzału zamarłam. Zabójca uciekł zostawiając swoją wykrwawiającą się ofiarę. Moje nogi same ruszyły w jej kierunku. Dziewczyna nie żyła, nie wiedziałam co zrobić. Wtedy dziewczyna odwróciła głowę w moją stronę i chwyciła mnie za rękę.
Niemal widziałam i czułam jak mięśnie dziewczyny kurczą się w odpowiedzi na ton jego głosu. Przyśpieszyła. Serce biło mi jak szalone. Potknęła się o wystający korzeń drzewa i upadła. Mężczyzna podbiegł i strzelił do dziewczyny. Na dźwięk wystrzału zamarłam. Zabójca uciekł zostawiając swoją wykrwawiającą się ofiarę. Moje nogi same ruszyły w jej kierunku. Dziewczyna nie żyła, nie wiedziałam co zrobić. Wtedy dziewczyna odwróciła głowę w moją stronę i chwyciła mnie za rękę.
- Już nic nie będzie takie samo, przygotuj się na nowy początek - powiedziała, po czym jej postać zniknęła zostawiając mnie samą wpatrującą się w ogromną kałużę krwi i ślad po kuli pozostawiony na pniu drzewa.
Rozdział jak na pierwszy w mojej karierze podoba mi się nawet bardzo, zwłaszcza zakończenie. Nad dialogami muszę jeszcze popracować, bo mam z nimi problem.
Wszyscy najważniejsi bohaterowie zostali już wprowadzeni, radzę zwracać szczególną uwagę na Tobyego, coś w nim jest jeszcze sam nie wiem co, ale to coś ważnego.
Od przyszłego rozdziału już się będzie coś dziać i oczywiście dalej będę męczył Res.
Wszelkie pytania na moim internetowym pamiętniku, lub w kom.
Świetnie jak na pierwszy rozdział. Już nie mogę się doczekać kolejnego. Mam nadzieję, że pojawi się wkrótce. ;>
OdpowiedzUsuńBardzo fajne! Miło się czyta. Czekam dalej ;)
OdpowiedzUsuńDzięki rozdział drugi w niedzielę :) Zapraszam .
UsuńFajnie się zapowiada, czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń