Podziękowania dla wszystkich którzy czytają moje opowiadanie.
Obudziłam się cała mokra, było już ciemno. Przeraźliwie ciemno. Spojrzałam na okno, przez które zawsze wpadało światło z latarni ulicznej stojącej naprzeciwko. Wstałam i podeszłam bliżej. Wszystkie latarnie były wyłączone. Sama nie wiem dlaczego, ale otworzyłam okno. Od razu do mojego pokoju wpłynęło świeże powietrze i rozległo się cykanie świerszczy. Padał deszcz, przyjemnie uderzając o parapet i dach. Postanowiłam pójść do łazienki, aby się trochę odświeżyć. Wróciłam do łóżka i spod poduszki wyciągnęłam telefon, którym zamierzałam oświetlić sobie drogę.
Weszłam do łazienki, oświetliłam sobie twarz telefonem. W lusterku zobaczyłam niewyspaną twarz i potworne sińce pod oczami. Nagle w korytarzu zaczęło migać światło, zaświeciło się również światło w łazience. Odwróciłam się znów w stronę lustra. Moje serce wstrzymało bicie. Całe lustro było oszronione a na jego środku widniał napis "Pomóż mi" . Światło zgasło. Bez chwili wahania pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Było bardzo zimno, okno było cały czas otwarte. Podeszłam bliżej i zobaczyłam postać w świetle jedynej świecącej latarni. To była kobieta, podniosła głowę i ... urwał mi się film.
*****
- Obudziłaś się Res. Jak się czujesz ? - spytała spoglądając na mnie troskliwie.
- Dobrze, naprawdę.
- W nocy znaleźliśmy cię leżącą na podłodze, możesz mi powiedzieć co tam robiłaś ?
- Wyglądałam przez okno i musiałam zasnąć. - skłamałam dość nieudolnie.
- Naprawdę ?
- Tak, dziwne ale tak właśnie się stało.
- Dobrze, czujesz się na siłach aby iść do szkoły ?
- To dopiero drugi dzień, głupio będzie to wyglądać jak nie pójdę.
- Racja. Śniadanie już czeka. Ja z dziadkiem jadę na zakupy, więc możemy cię podwieźć - zaproponowała.
- Zaraz zejdę.
Moja babcia wyszła, a ja skierowałam się powoli do łazienki. Po nocnej przygodzie, naprawdę nie chciałam tam wchodzić, ponieważ nie wiedziałam co mogę tam zastać. Lustro wyglądało całkiem normalnie a na podłodze leżał mój telefon. Szybko się odświeżyłam, spakowałam komórkę do torby i zeszłam zjeść śniadanie
*****
- No cześć - uśmiechnęłam się.
- Cześć wam - powitała nas Em - Ale była burza wczoraj w nocy.
- Tak u was też nie było światła ? - spytałam
- Nie - zaprzeczyły i spojrzały na mnie.
- U mnie nie było.
- To nie możliwe, gdyby u ciebie nie było to u mnie też nie - wtrąciła Lana.
- Oj no nie ważne, było czy nie było. Zaraz się zacznie lekcja - dodała Emily.
Wchodząc do klasy chciałam sprawdzić czy na pewno mam wyciszony telefon. Wyciągnęłam go z torby i zobaczyłam pięć wiadomości, wysłanych spod zastrzeżonego numeru. Na wszystkich znajdowała się ta sama treść "Pomóż mi".
Stanęłam jak wryta, nie wiem jak udało mi się usiąść na miejscu i o czym była lekcja. Na kolejnych zajęciach było gorzej. Na angielskim dostałam 10 wiadomości, francuski - 12, WF - 14, matematyka - 15. Do przerwy obiadowej otrzymałam łącznie 66 wiadomości, wszystkie o treści "Pomóż mi". Wtedy zrozumiałam że to nie są żarty i postanowiłam powiedzieć o tym dziewczynom.
Do samego stolika prawie biegłam. Na szczęście wszystkie dziewczyny już tam były.
- Nic nie jesz ? - spytała Caroline, widząc że nie wzięłam lunchu.
- Nie mam ochoty. Musze wam coś pokazać - na środek stolika rzuciłam telefon, który w tym samym momencie oznajmił że otrzymałam nową wiadomość.
- Dostałaś wiadomość - Emily podniosła komórkę do ręki, aby mi ją podać, ale ja już znałam treść wiadomości.
- Nie, sama przeczytaj - cała się trzęsłam.
- Boże, Res usiądź może. Cała blada jesteś, zemdlejesz zaraz - powiedziała Naya przesuwając się abym mogła usiąść.
- No Em, czytaj - pośpieszyłam przyjaciółkę.
- Pomóż mi - odpowiedziały my razem i dziewczyny zwróciły się w moją stronę.
- Z tą to już 67 wiadomości o tej samej treści, od nieznanego numeru.
Lana i Carol jednocześnie spojrzały na mój telefon podczas gdy Emily przeglądała pocztę.
- Ale kto mógł to wysłać ? - spytała Naya.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziałam - Powiem wam tylko tyle, że wczoraj dostałam pierwszą taką wiadomość ... na swoim lustrze w łazience.
- Co, ale jak ? - widać było że dziewczyny są równie skołowane jak ja.
- Mało tego, całe lustro było oszronione i w korytarzu cały czas migało światło - dodałam.
- Res, musisz nam opowiedzieć o wszystkim.
Streściłam im wszystko od snu do mojego omdlenia. Dziewczyny wsłuchiwała się w każde wypowiadane przeze mnie słowo, co jakiś czas wymieniając między sobą spojrzenia. Gdy skończyłam swoją opowieść zapadła cisza. Pierwsza odezwała się Caroline.
- Poprzez sny nasza podświadomość pokazuje nasze uczucia, których często nie potrafimy dostrzec.
- Właśnie a ty przeszłaś wystarczająco dużo - dodała Emily - a te SMS-y to pewnie jakiś żart, uczniowie mają różne dziwne pomysły.
- No dobra, może macie rację - powiedziałam, ale nie byłam co do tego do końca przekonana.
Zadzwonił dzwonek na lekcje, więc wszystkie ruszyłyśmy w kierunku sal.
*****
- Nie mam pojęcia, wiem tylko że to nie był zwykły sen.
- To może być sprawka Ruby ? - spytała Lana. Naya przecząco pokręciła głową.
- Wątpię, teraz jest bardzo osłabiona, ale zapytam ją i dam wam znać.
- Ok.
Naya przystanęła na chwilę i poczekała aż jej koleżanka i inni uczniowie wejdą do sal. Dziewczyna skierowała się do łazienki i po sprawdzeni czy nikogo tam nie ma zamknęła drzwi i przekręciła zamek, aby nikt nie mógł wejść .
- Ruby możesz się pokazać, nie ma tu nikogo - nic się nie stało więc kontynuowała - Wiem że tu jesteś - nagle całą łazienkę ogarnął przeraźliwy chłód, pomimo tego że drzwi i okna były pozamykane. W lustrze obok Nayi zamigotała postać. Na początku była tylko czarną mgłą z której zaczął się formować kształt. Była to siedemnastoletnia brunetka w postrzępionej brązowej sukience.
- Czego chcesz ? - spytała - wiesz że nie mam teraz dużo mocy i nie mogę z tobą długo rozmawiać.
- Tak wiem, ale mam do ciebie kilka pytań. Zapewne słyszałaś to co mówiła Res w stołówce, chcę wiedzieć czy ten sen i SMS-y to twoja sprawka.
- Tak, ale tylko po części.
- Jak to po części?
- Daj mi dokończyć i nie przerywaj. To nie ja ją tam wciągnęłam, to ona sama i to nie był sen, to była projekcja astralna Naya.
- Nie, to nie jest możliwe, żeby osiągnąć coś takiego nie ćwicząc.
- Jej się udało, ma tutaj większą moc i jesteście w komplecie. Dodatkowo ktoś jej pomógł.
- Kto ? - spytała Naya coraz bardziej ciekawa i zdenerwowana.
- Toby, Toby White, on jej pomógł a ja pokazałam resztę.
- Ale jak on to zrobił ?
- Dowiecie się wkrótce. Zostało mi już mało czasu. Musicie porozmawiać razem i powiedzieć Reese prawdę. Jest silna poradzi sobie z tym, ale jest również w wielkim niebezpieczeństwie.
- Co się dzieje Ruby, powiedz.
- Nie mogę powiedzieć, na razie to zbyt groźne również i dla was, im mniej wiecie tym lepiej.
- Ruby ...
- Powiedzcie jej prawdę - przerwała, po czym jej postać zniknęła i po chwili łazienkę znów ogarnęło ciepło. Naya wiedziała że podczas każdego kontaktu z duchem robi się zimniej, gdyż duchy do ukazania się potrzebują energii, którą najczęściej pobierają z ciepła. Jako medium Naya była już do tego przyzwyczajona, lecz za każdym razem gwałtowne zmiany temperatur wywoływały u niej dreszcze. Wyciągnęła telefon z kieszeni i wysłała do dziewczyn SMS, z prośbą aby się gdzieś spotkać.
*****
Przechodząc między regałami usłyszałam huk w alejce za mną. Odwróciłam się. Na podłodze znajdowała się gruba książka. Była otwarta i leżała okładką do góry. Zastanawiałam się jak mogła spaść, ale w bibliotece był przeciąg, więc to na niego zrzuciłam winę. Księga była kroniką Wildforest z 1963 roku, a otwarta była na stronie na której przyklejony był wycinek z gazety.
"Szóstego września o 9:45 w lesie zostało znalezione ciało siedemnastoletniej dziewczyny. Ofiarą jest poszukiwana od trzech dni Ruby O'Hara, która wraz z rodzicami przeprowadziła się do Wildforest niespełna rok temu z Wielkiej Brytanii. Zginęła od postrzału w klatkę piersiową..."
Czytałam i coraz bardziej się denerwowałam. Opis dziewczyny, jak i cała reszta, zgadzały się z moim snem. Ostatecznym potwierdzeniem tego było zdjęcie ofiary.
Podniosłam kronikę i zrobiłam zdjęcie stronie, aby pokazać je moim koleżankom, po czym z bijącym jak oszalałe sercem ruszyłam do wyjścia. Miałam już tego wszystkiego dość. Wiedziałam że w snach pojawiają się osoby które się już kiedyś widziało, ale ja byłam pewna, że tej dziewczyny nigdzie ani o niej nie słyszałam. Więc jakim cudem znalazła się w moim śnie ? Zerknęłam na zegarek, była 16:28, postanowiłam pójść na spotkanie z dziewczynami i powiedzieć im o moim odkryciu, z resztą i tak miałyśmy się spotkać w lodziarni.
*****
Twoi rodzice nie zdenerwują się, gdy zjemy te lody?
- Nie, jutro i tak zmieniają na nowe, więc możemy zjeść wszystko. - odpowiedziała Emily łapiąc Caroline za rękę.
- Boję się tej rozmowy – Em usiadła przy jednym ze stolików.
- No, ale czytałaś tego SMS-a od Nayi. To nie może czekać.
- Wiem wiem, ale jak ona sobie z tym poradzi.
- Pomartwimy się tym później, idź po świece bo zapowiada się na burzę – poprosiła Caroline.
- Co przecież była ładna pogoda – Em podeszłą do okna. Niebo z błękitnego zmieniło się na ciemnoszare i zachmurzone, a całe Wildforest pogrążyła się w mroku. Ktoś wszedł do lodziarni.
- Świetnie, nie wzięłam parasola a burza się zbliża – powiedziała Lana podchodząc do okna – szybko się pogoda popsuła, a jeszcze 5 minut temu nie było żadnej chmurki.
- Chodź mi pomóż przynieść świece, tak na wszelki wypadek. - Emily złapała Lanę za rękę i poprowadziła w kierunku schowka.
Caroline postanowiła nałożyć sobie kilka gałek lodów. Nie musiała martwic się o figurę, miała świetną przemianę materii a dodatkowe, codzienne ćwiczenia pozwalały jej jeść co chciała. Usiadła przed oknem i widziała jak ludzie próbowali ukryć się przed coraz gorszą pogodą. Dziewczyny wróciły z kilkoma pudełkami świec, które zaczęły rozstawiać na parapetach i pobliskich stolikach.
*****
Gdy wchodziłam do lodziarni zaczął padać deszcz. W środku były już wszystkie dziewczyny. Powiesiłam bluzkę i torbę na krześle. Budynek był dość spory, mieścił kilka stolików i krzeseł, ladę, lodówki i dwie maszyny do lodów. Usiadłam obok Nayi i Lany.
- No już jestem – powiedziałam, nakładając sobie kilka gałek lodów cytrynowych na talerz – O czym chciałyście porozmawiać ?
Dziewczyny zerknęły na siebie i zapadła głęboka cisza. Miały takie same miny jakie mieli lekarze w szpitalu, w którym się obudziłam po wypadku. Pamiętam ten dzień doskonale i chyba już nigdy go nie zapomnę. Te miny nie wróżyły nic dobrego i znów musiałam je oglądać.
- No dobra, mówcie o co chodzi, bo macie miny których nie lubię oglądać – odezwałam się pierwsza, próbując przerwać coraz bardziej denerwującą mnie ciszę – jakoś to zniosę nie martwcie się.
- Res, - zaczęła wolno Lana – jest taka bardzo ważna sprawa, o której miałaś się dowiedzieć dużo później. Och kurczę, no nie wiem jak ci to powiedzieć.
- Posłuchaj – odezwała się teraz Caroline, sprawiając mojej różowowłosej przyjaciółce wielką ulgę – W Wildforest jest taka dość stara historyjka, no może opowieść, chcesz jej posłuchać ? - pokiwałam głową potakująco, lepsze są historyjki niż cisza. - Świetnie, a więc kilkadziesiąt lat temu , żyło tutaj kilka osób, byli mniej więcej naszego wieku. Niczym się nie różnili od swoich rówieśników. Byli najlepszymi przyjaciółmi, zawsze trzymali się razem. Łączyła ich również pewna cecha. Od pokoleń w ich żyłach płynęła krew, która niosła ze sobą ogromną moc. Osoby te były czarownicami i czarownikami, tworzyli jeden z najpotężniejszych Kręgów na świecie...
- Ta historyjka robi się dziwna, wybacz Caroline, ale ja nie wierzę w takie rzeczy – przerwałam.
- Mówiłam że to się nie uda – wtrąciła Lana.
- Pozwólcie mi skończyć. Więc, nie chcieli na siebie zwracać uwagi, ale magia sama zaczęła wymykać im się spod kontroli. Postanowili związać i zmniejszyć swoją moc, co doprowadziło do tragedii. Pięćdziesiąt lat temu, jedna z dziewczyn z kręgu została zamordowana w lesie, a dokładniej zastrzelona. Krąg został przerwany, a moc uwolniona. Inni z grupy, chcąc zemsty, długo szukali zabójcy, niestety bezskutecznie. Moc znalazła ujście i tak właśnie rozpoczął się pożar który strawił połowę lasu. Krąg postanowił ostatecznie wyrzec się swojej mocy, rozdzielić się i już nigdy więcej nie spotkać. Kilkoro uciekło z Wildforest między innymi do Europy i Azji, a także na północ i południe Stanów Zjednoczonych. Może się to wydać jeszcze dziwniejsze, ale ta opowieść dotyczy również nas. To nasze dziedzictwo. A i jeszcze jedno, zamordowana nazywała się Ruby O'Hara, ale tego pewnie się już dowiedziałaś.
- Opowieść Caroline nie wydawała mi się prawdziwa, ale ostatnie zdanie budziło we mnie wątpliwości. Chciałam wstać i wyjść, powstrzymała mnie tylko ręka Lany na moim ramieniu.
-Res, wiemy że to trudne ale...
-Jakie ale, wymyślacie jakieś niestworzone historyjki i chcecie mi namieszać w głowie.
-Nie Reese, my wszystkie jesteśmy czarownicami. To nie jest takie straszne.
Wstałam, zamierzałam wyjść, opuścić lodziarnię jak najszybciej. Jak one mogą mi mówić takie rzeczy. Jak ja mogłabym być czarownicą,wiadomo każdemu przytrafiają się dziwne rzeczy mnie również, ale to nigdy nie było nic szczególnego. Nagle niebo pociemniało a w lodziarni zapanował chłód i i zgasły wszystkie lampy. Czyjaś ręka pomogła mi odnaleźć krzesło.
- Cholera, nie mam zapałek – powiedziała Emily wyciągając z torby telefon, zrobiłyśmy to samo – Chodźcie tu, będzie lepsze światło.
- Wiedziałam, że tak to się skończy – wtrąciła Naya, która do tej pory milczała.
- Przyniosłyście świece, a nie macie zapałek? Bardzo mądrze – podeszłam powoli do stolika wciąż zła.
- Jesteśmy tylko ludźmi, ale znam inny sposób na zapalenie świeczki. - Naya złapała mnie za rękę.
- Ciekawe jaki ?
- Chodź pokażę ci, chyba że się boisz – spojrzała na mnie z nutką drwiny w głosie.
- Dawaj, nie boję się.
Naya podniosła ze stołu świeczkę i wepchnęła mi ją w ręce.
- Trzymaj ją mocno, zamknij oczy i wyobraź sobie że świeczka zapala się sama – poprosiła.
- Co to nie możliwe...
- Uwierz mi, uda się – przerwała mi Naya, dziewczyny patrzyły na nas, a Em zachęcająco kiwała głową.
- Ok spróbuję, ale jeśli się nie uda, wychodzę.
- Musisz tylko uwierzyć.
Zamknęłam oczy, próbowałam unormować oddech i uspokoić się. Wyobraziłam sobie jak przez moje ręce do świeczki przechodzi pomarańczowa mgiełka, która rozpala płomień. Otworzyłam oczy.
- I co, nie działa. Ta wasza historyjka to jedno wielkie kłamstwo – rzekłam triumfalnie.
- Odwróć się Res – uśmiechnęła się Emily.
Za moimi plecami paliły się wszystkie świeczki, porozstawiane na parapetach. Zwróciłam wzrok z niedowierzaniem na niepalącą się świeczkę, którą cały czas trzymałam. Pojawiła się drobna iskierka, która po chwili zmieniła się w ogień ogarniający cały knot. Upuściłam ją i z chwilą gdy uderzała o podłogę wszystkie świece zgasły.
- Teraz nam wierzysz ? - spytała Lana podnosząc telefon.
- Ale jak my to zrobiłyśmy ? -zapytałam Nayę.
- To tylko twoja sprawka kochana, ja tylko pomagałam ci trzymać świeczkę – mrugnęła.
- Więc to prawda, jesteśmy czarownicami – powiedziałam zdziwiona i przerażona całym zajściem, siadając na krześle. Dziewczyny uśmiechnęły się i odprężyły, a Lana mnie objęła. Wtedy pomyślałam, że wszystko się jakoś ułoży. W lodziarni znów rozbłysło światło.
- Res, musisz jeszcze kogoś poznać – wtrąciła Naya, obok której zamigotała postać kobiety – To jest właśnie Ruby, jest tak jakby jedną z nas - patrzyłam w znajomą ze swojego snu twarz i nie wiedziałam co powiedzieć.
*****
Kładąc się na łóżku wiedziałam że moje życie zmieni się nieodwracalnie. Jeszcze ciągle przetwarzałam wszystko co się wydarzyło w lodziarni. Z jednej strony cieszyłam się że niektóre sprawy, takie jak tajemnicza postać z mojego snu, zostały zostały wyjaśnione, ale z drugiej strony miałam teraz na barkach ogromne brzemię, którego nie mogłam nikomu wyjawić.
Zasnęłam z myślą o tym co przyniesie kolejny dzień.
Przepraszam za wygląd i format rozdziału, próbowałem to poprawić we wszystkich możliwych programach, ale efekt był jeszcze gorszy. Już nigdy nie będę pisać w Wordzie, tylko od razu tutaj.
Co do opowiadania to jestem zadowolony, ponieważ w rozdziale zawarte jest wszystko to co chciałem. Niektóre sprawy się wyjaśniły a niektóre zostaną jeszcze tajemnicą. Mam już pomysł na Tobiego, który w rozdziale się nie pojawił niestety, postanowiłem wątek o nim przenieść do następnego. Dziewczyny będą się teraz oswajały z pełną mocą, a Res będzie mieć coraz więcej na głowie.
W Wildforest zacznie się coś dziać.
Świetny rozdział, dużo spraw się wyjaśniło. Jestem ciekawa, jaką rolę odegra Toby w tej historii.
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie wyczekuję następnego rozdziału. :)
Przeczytałam kawałek twojej twórczości i stwierdzam, że na prawdę bosko piszesz. Niestety nie mam czasu się rozpisywać, więc tylko zaproponuje blogi.
OdpowiedzUsuńZachęcam do zamówienia zwiastunu ! Wszystko znajdziesz na mania-zwiast.blogspot.com ! Zamów u Kadu a na pewno nie pożałujesz.
A tutaj moja osobista twórczość :) Myślę, że Ci się spodoba, ponieważ również jest w niej dużo fantastyki ;]
Są potężni i wieczni, i spragnieni smaku krwi.
Jednak zawsze znajdą sposób, aby Cię uwieść.
Jack O'Donnel wiódł spokojne życie. Ale wszystko się zmieniło, odkąd pomógł bardzo pięknej i bardzo tajemniczej Jennifer McCalister.
W miasteczku New Rochelle pojawia się przepiękna wampirzyca, która po 400 latach władzy - chce odpocząć od obowiązków. Jednak nie zdaje sobie sprawy, że gdy spotka na swojej drodze przystojnego Jack'a wszystko się zmieni. Jej wrogowie zaczną atakować i próbować zabić jej najbliższych.
Potrzebuje czegoś na odprężenie, ale czy seks na pewno jest tym czego chce ?
Jack O'Donnel i Jennifer McCalister zabiorą Cię do świata codziennej namiętności i pełnego świata mroku...
Zapraszam na ZAKAZANA MIŁOŚĆ !
do-not-say-anithing.blogspot.com
Serdecznie zapraszam na rozdział pierwszy na http://do-not-say-anything.blogspot.com. Mam nadzieję, że będzie Ci się podobał i liczę na Twoją opinię. Pozdrawiam i całuję ! :)
OdpowiedzUsuńciekawy rozdział, ale jak dla mnie to trochę za dużo sie wyjaśniło. lubię po prostu jak książka trzyma mnie w napięciu :)
OdpowiedzUsuńPoczekaj na 3 rozdział :)
UsuńŚwietnie piszesz. Rozdziały sa długie i ciekawe. Trafiłam tu przez przypadek i ciesze się z tego. Na pewno będe tu zaglądać. Ze zniecierpliwieniem czekam na następny.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
pat-czyli-ognistowlosa.blogspot.com
Zaciekawiła mnie Twoja historia, więc zamieszczę swoją opinię i kilka rad, które naprawdę działają i myślę, że mogłyby sprawić by było jeszcze lepiej :)
OdpowiedzUsuńNajwiększą zaletą Twojego opowiadania jest wyczuwalna "radość tworzenia". Widać, że to lubisz. Starasz się stworzyć niezwykłą historię i budować napięcie. To głównie mnie przyciągnęło. Podświadomie wykorzystujesz wiele chwytów literackich.
Popracowałabym nad postaciami, bo są dosyć podobne do siebie i chyba zbyt wyidealizowane (wbrew pozorom to różnice i konflikty są atrakcyjne dla czytającego). Najbardziej jest to widoczne w dialogach. Rozwiń bardziej charaktery, a mniej się skupiaj na wyglądzie, bo on nie napędza akcji.
Myślę też, że główna bohaterka zbyt łatwo uwierzyła, że dziewczyny są czarownicami. Świeczki mogły być wyłącznie sztuczką. Magia powinna dawać nieograniczone możliwości. Zapalanie świeczek? Jestem czytelnikiem - daj mi więcej, bardziej, mocniej.
Po napisaniu rozdziału zrobiłabym sobie przerwę i przeredagowała później tekst. Zawsze można znaleźć jakieś błędy i pozmieniać lub pousuwać kilka zbędnych zdań (im krócej tym lepiej, a zawsze można coś skrócić).
Trzymam kciuki za dalsze powodzenie. Nie bój się pójść na całość i uruchomić wyobraźnie na 150%. Twórz więcej tajemnic. Trzymaj dłużej w niepewności. Rozpędź pociąg z akcją - niech się dzieje, dzieje, dzieje.
Z niecierpliwością oczekuję kolejnego rozdziału :D
Dzięki wielkie za rady miło poznać co się podoba a nad czym trzeba popracować.
UsuńMasz rację z tymi postaciami, są wyidealizowane ale to się zmieni i konflikty też będą. A magia dopiero zacznie się rozkręcać w kolejnym (3) rozdziale. Będzie więcej tajemnic.
Obiecuję dodać postaciom trochę charakteru :)