środa, 21 sierpnia 2013

#3. Death is the key of freedom (Śmierć jest kluczem do wolności) .







Muzyczne inspiracje.
Chcę podziękować za rosnącą liczbę komentarzy i obserwatorów, za rady i motywację.
Znów szczególne podziękowania dla Kasi, za spamowanie w odwiedzinach :)




           Pierwszy tydzień w nowej szkole minął mi bardzo szybko. Nowe rzeczy, nowi ludzie i nowe doświadczenia. Wszystko byłoby normalnie, gdyby nie to że jestem czarownicą.
           Może się to wydawać dziwne, ze względu na moje zachowanie w lodziarni, ale przyjęłam to dość szybko i spokojnie. Cieszyłam się że dziewczyny, po wyjaśnieniu tej sprawy, nie zachowywały się i nie patrzyły na mnie jakbym nie mogła sobie z tym poradzić. Nie rozmawiałyśmy i tym. Plus całej sprawy to to, że mogłam zapomnieć o wypadku i zająć moją głowę czymś innym, a to przyniosło mi ulgę.

*****
 
 
           Spóźniona biegłam przez korytarz aby zdążyć na angielski. W sali w mojej ławce dostrzegłam znajomą twarz.
          - Cześć Toby, wróciłeś - uśmiechnęłam się, siadając w ławce. Chłopak podniósł głowę i odwzajemnił uśmiech. Nigdy nie mieliśmy okazji porozmawiać, więc postanowiłam to zmienić. - Nie mieliśmy okazji się poznać, jestem Reese - nigdy się sobie nie przedstawiliśmy, więc uznałam to z dobry początek rozmowy.
          - Toby White - spojrzał na mnie, jego wzrok był przeszywający a jednocześnie ciepły i kojący.
          - Więc czemu cię nie było ? - spytałam.
          - Wyjazd rodzinny - odpowiedział szybko i wrócił do przepisywania tematu z tablicy - A tobie jak idzie aklimatyzacja ?
          - Całkiem dobrze, poznałam już kilka osób - odpowiedziałam a Toby skinął głową.
Do końca lekcji nie rozmawialiśmy już, więc zaczęłam rysować jakieś wzorki na kartkach zeszytu.

        Po zakończonej lekcji wyszłam na korytarz, kierowałam się do swojej szafki, gdy zaczepił mnie wysoki chłopak. Miał na sobie kurtkę z logiem szkolnej drużyny football'owej, więc pomyślałam że musi być jednym z zawodników.
         - Jestem Jack - przedstawił się opierając jedną rękę na szafce - Ty jesteś ta nowa tak ?
         - Tak - kiwnęłam głową.
         - Masz, zaproszenie na imprezę, dzisiaj o 19 w domku nad jeziorem, adres jest w zaproszeniu. Mam nadzieję że przyjdziesz - uśmiechnął się i wręczył mi zaproszenie.
         - Będę.
          Chłopak zaprosił jeszcze kilku innych uczniów, ucieszyłam się gdy zobaczyłam że Lanę również. Z kopertą w ręku podeszła do mnie.
         - W czym idziesz na imprezę - spytała.
         - Skąd wiesz że dostałam zaproszenie ?
         - Wszyscy, którzy są chociaż trochę popularni w tej szkole, tam idą a elita dostaje imienne zaproszenie takie jak twoje i moje.
         - Fajnie, ale skąd wiesz że dostałam zaproszenie ? - uwielbiałam się tak z nią droczyć.
         - Znasz Caroline i Em, a co więcej przyjaźnisz się z nimi a one z tobą, więc już automatycznie wbijasz się w elitę szkolną.
         - A ty idziesz ?
         - Tak i ty też pójdziesz, poznasz więcej osób.
         -  No może, a teraz chodź odprowadzisz mnie pod salę.
         Po drodze mijałyśmy innych uczniów, football'istów i cheerleader'ki, którzy na nasz widok kiwali głowami lub mówili bezgłośne "Cześć". Odwzajemniałam uśmiechy mimo iż nie znałam żadnej z tych osób.
         - Idziecie ? -spytała Em podnosząc białą kopertę, gdy tylko dotarłyśmy na miejsce.
         - Tak - odpowiedziałyśmy jednocześnie.
         - Dobra ja idę bo się spóźnię - Lana zerknęła na zegarek.
         - Do lunchu - zawołałam za nią i odprowadziłam ją wzrokiem.
         - Więc w czym idziesz ? - odezwała się Em.
         - Nie wiem, może szorty i jakaś ciemna bluzka. Gdzie jest Caroline ?
         - Zwolniona, musi przygotować z trenerką plan przesłuchań do zespołu. Miała zostać po lekcjach, ze względu na imprezę przełożyła to na teraz.
        - Aha no tak, a kiedy to przesłuchanie ?
        - Chcesz się zapisać ?
        - W poprzedniej szkole byłam w zespole, więc może i tu się dostanę - uśmiechnęłam się.
        - Nie zaszkodzi spróbować - dodała Emily.

 
*****
 
 
       Podczas przerwy na lunch, cała szkoła żyła imprezą. Okazało się że Jack organizuje dwie imprezy. Część zaproszonych idzie do jakiegoś opuszczonego magazynu a elita nad jezioro. Zauważyłam również że nie wszyscy otrzymali "zaszczyt" goszczenia na imprezie.
          - Caroline wiesz że Res chce się zgłosić do przesłuchania do zespołu - oznajmiła Em gdy tylko usiadłam na miejscu. Carol i inne dziewczyny spojrzała na mnie.
         - Cieszę się konkurencja nie będzie duża, więc na pewno dasz sobie radę.
         Naya miała coś powiedzieć, już otworzyła usta, gdy nagle zamarła i patrzyła na nas pustym wzrokiem.
          - Zawsze tak ma gdy zaczyna rozmowę z Ruby - wytłumaczyła mi Lana widząc moje zdezorientowane spojrzenie. No tak prawie wyleciało mi z głowy, że Naya jest medium, a zaczynało być normalnie. Osłupienie Nayi szubko minęło.
          - Musimy gdzieś iść - powiedziała.
         - A gdzie - spytałam kończąc swoją sałatkę.
         -  Do łazienki, tam będziemy miały spokój jak się skończy przerwa. Ruby musi nam coś powiedzieć.
         - Popatrzyłyśmy wszystkie na siebie i skinęłyśmy głowami.
 
         Tak jak ustaliłyśmy, po przerwie wszystkie znalazłyśmy się w łazience. Naya zamknęła drzwi i od razu zrobiło się zimno. W odpowiedzi na zmianę temperatury, po plecach przebiegł mi dreszcz.
          - Ruby jesteś ? - spytała Naya
          - W lusterku - odpowiedział duch, wszystkie się odwróciłyśmy i zobaczyłyśmy odbicie Ruby.
          - Więc po co kazałaś nam tu przyjść ? - zadała pytanie Em podchodząc do lustra. Ruby spojrzała na nią a w jej oczach widać było niepokój.
          - Muszę was ostrzec, - zaczęła dziewczyna w lustrze - czuję że wydarzy się coś złego, niektóre istoty tutaj są bardzo niespokojne.
          - Jakie istoty ? - zapytałam, ale nie chciałam usłyszeć odpowiedzi.
          - Nie mówiłyście jej jeszcze ? Res ja nie jestem zwykłym duchem, moja dusza jest uwięziona w świecie astralnym. Nie wiem jak to się stało. Dzięki dziewczyną, które rzuciły jakieś zaklęcie, mogę się z wami kontaktować. A tymi istotami nie musisz się martwić, w większości są neutralne. - wyjaśniła.
          - W większości, a co z tą mniejszością ? - stanęłam na wprost Ruby. Po raz pierwszy nie traktowałam jej jak ducha tylko jak człowieka.
         - Tu już gorzej. W tym świecie są demony, których dzisiaj nie widziałam a to zły znak. Tutaj nie są groźne i nie mogą zrobić krzywdy, ale jeśli znajdą jakąś furtkę do waszego świata to będziecie miały poważne kłopoty - Ruby spojrzała na nas - Jesteście teraz w komplecie, a przez tą akcję ze świeczkami aktywowałyście pełną moc. Nic nie przyciąga spragnionych mocy i bezsilnych demonów tak jak czarownice. Wystarczy że pokręcą się wokół was, gdy czarujecie, przez kilka minut a nakarmią się waszą mocą i wtedy bardzo trudno będzie wam je pokonać.
          Demony, tego mi jeszcze brakowało w i tak poplątanym życiu. Jeśli kiedykolwiek narzekałam na nudę, teraz oddałabym wszystko za powrót do normalności. Chciałabym znów mieszkać w Nowym Yorku wraz z moimi rodzicami, chodzić do dawnej szkoły i widywać się ze starymi znajomymi. Teraz jestem jednak czarownicą z demonami na karku, które mogą mieszać się w moje życie lub je zniszczyć. Wtedy cos do mnie dotarło.
          - Ruby, a czy to jest możliwe, że demony spowodowały mój wypadek ? - dziewczyna przytaknęła. W tej chwili zmienił się mój punkt widzenia. Co jeśli nie dostałam mocy na darmo ?
To że jestem czarownicą mam w genach, ale dlaczego moc ujawniła się u mnie a u mojej mamy i taty już nie. Też powinni ją odziedziczyć. Postanowiłam, że od tej chwili w stu procentach pogodzę się ze swoim nowym przeznaczeniem.
         - Co musimy zrobić, aby uniemożliwić tym demonom przejście przez tą furtkę ? - zaczęłam.
         - Obawiam się że na to już za późno. Przykro mi. Teraz musicie tylko nie czarować, po jakimś czasie demony zrezygnują i wrócą tu gdzie nie będą odczuwać głodu. - poradziła Ruby. Przytaknęłyśmy, uznając to za słuszne rozwiązanie.
         
        - Res zostań na chwilkę. Muszę ci coś powiedzieć. - poprosiła Naya, gdy reszta dziewczyn opuściła łazienkę. - W dniu w którym byłyśmy wszystkie w lodziarni, zapytałam Ruby o tej twój sen.
        - I czego się dowiedziałaś ?
         Naya opowiedziała mi o wszystkim, o mojej podróży astralnej i o tym że to Ruby stała za strasznymi SMS-ami oraz o tym że Toby pomógł mi rozpocząć podróż i wejść do astralnego świata.
        - Ale jak to możliwe, Toby nie jest chyba czarownikiem, prawda ?
        - Nic mi o tym nie wiadomo, ale szczerze w to wątpię.
       - Mam już dość tych tajemnic, skoro mi pomógł to musi coś wiedzieć, więc musimy go zapytać - odwróciłam się ze zdecydowaniem do Nayi.
         - Res czy to na pewno dobry pomysł ?
         - Dość tajemnic, trzeba to wyjaśnić.
 
 
*****
 
 
          Po zakończeniu lekcji postanowiłyśmy iść do Lany, aby pomówić o imprezie. Już miałyśmy przechodzić na drugą stronę ulicy przy której stał dom Lany, gdy drogę przecięła nam pędząca na sygnale karetka. Skręciła w uliczkę niedaleko domu moich dziadków. Bałam się że coś im się stało. Poszłyśmy to sprawdzić. Karetka jechała dalej uliczką prowadzącą w głąb lasu. Bez zastanowienia my również się tam skierowałyśmy. Przedzierałyśmy się przez drzewa i krzewy, ponieważ nie chciałyśmy aby ktoś nas zobaczył.
           Przy miejscu w którym stała karetka, znajdował się już dość okazały tłum gapiów. Zawsze śmieszyło mnie to że gdy coś się dzieje to ludzie muszą o tym wiedzieć. Sama tak robiłam, ale człowiek jest istotą ciekawską i musi zaspokoić swoją potrzebę.
           Na szczęście w tłumie jak i w karetce nie znalazłam swoich dziadków. Wmieszaliśmy się w grupkę osób z naszej szkoły. Byli tam też Jake i Toby.
           - Podobno znaleźli trupa - odezwał się cicho jakiś chłopak za moimi plecami. Parę innych osób wydało z siebie ciche pomruki i wrócili do dalszej rozmowy. Spojrzałam na Lanę stojącą obok mnie. Naya mówiła cos do Caroline i Emily.
           Ktoś otarł się o moje ramię, by za chwilę pojawić się przede mną i moją przyjaciółką.
           - Został zadźgany nożem i podcięto mu gardło  - odezwał się Jake, odwracając głowę w kierunku ogromnego drzewa.
           - A wiadomo kto to był ? - spytałam
           - Jakiś nastolatek, nie mieszkał tu więc nikt go nie zna. - Jake zwrócił się do mnie.
         Gapiowie wyraźnie się ożywili w momencie gdy koroner wraz z kilkoma innymi osobami pakowali ciało do karetki. Po chwili pojazd odjechał i grupki zaczęły się rozchodzić. Naya, Em i Caroline poszły razem, Toby też gdzieś znikł. Zostaliśmy tylko ja, Lana, Jake i parę wozów policyjnych. Funkcjonariusze zaczynali powoli zabezpieczać ślady i robić zdjęcia.
           - Chodź Res, nie ma tu już czego oglądać - oznajmiła Lana. Przytaknęłam i ruszyłyśmy w stronę mojego domu.
           - Czekajcie idę z wami. Mój ojciec tu jeszcze trochę posiedzi - wykrzyknął za nami Jake i podbiegł do nas.
          - Wiesz może kto zawiadomił policję ? - spytała Lana.
          - Nie a gdy tu przyjechałem nikogo nie było - odpowiedział.
         - Po co ktoś miałby zabijać obcego w takiej dziczy - kolejne pytanie, na które moja koleżanka nie chciała znać odpowiedzi, więc chłopak tylko wzruszył ramionami.
          Ścieżka którą szliśmy była dość zarośnięta, więc nie sądziłam że ktokolwiek chciałby tędy przechodzić. Zastanawiałam się również jak obca osoba mogła znaleźć się w głębi nieznanego lasu. Doszłam do wniosku, że ktoś musiał jej to miejsce pokazać, czyli ofiara mogła znać mordercę. Przerwałam swoje rozmyślania gdy zauważyłam swój dom. Przystanęłam z Laną i pożegnałyśmy się z Jakiem.
             - Idziesz do mnie ? - zapytałam przyjaciółkę, gdy chłopak zniknął nam z oczu.
             - Nie musze się trochę ogarnąć na imprezę, za półtorej godziny po ciebie wpadnę.
             - Ok to cześć.
             - Res tylko błagam nie myśl o tym morderstwie.
             - Dobrze nie będę - obiecałam. Pożegnałam się i wbiegłam głodna do domu.
            Dziadków nie było, więc nie czekał na mnie ciepły obiad. Musiałam sama go sobie przygrzać. Zaparzyłam sobie również solidną i mocną kawę. Po skończonym posiłku poszłam do pokoju szykować się na imprezę. Torba wylądowała na podłodze od razu gdy tylko przekroczyłam próg. Postanowiłam wziąć ciepłą kąpiel w łazience moich dziadków, ponieważ tylko tam była wanna a ja nie miałam ochoty na swój prysznic. Po odświeżeniu się, zaczęłam wybierać strój.
 
 
*****
 
 
              *Za pół godziny będę gotowa * - zabrzęczał dzwonek oznajmiający nadejście SMS-a.
           Lana z gorącym kubkiem kawy w ręce podeszła do telefonu i odpisała krótkie  *OK* Dziewczyna usiadła przed oknem. W lesie wciąż było widać kręcących się policjantów. Nie mogła przestać myśleć o zabójstwie, które wydarzyło się zaledwie kilka kroków od jej domu.
              - Kochanie, nie zbierasz się jeszcze ? - krzyknął z innego pokoju kobiecy głos.
              - Jeszcze nie, jak Res będzie gotowa - odpowiedziała. Cieszyła się że jej rodziców nie było cały dzień w domu, więc nie wiedzieli o morderstwie. Gdyby było inaczej pewnie nie pozwolili by jej nigdzie iść. Rodzice Lany mieli obsesję na punkcie bezpieczeństwa. Drzwi wejściowe były antywłamaniowe i można było otworzyć je tylko specjalnym kluczem lub od wewnątrz a w oknach znajdowały się potrójne szyby. Zainwestowano nawet w monitoring, który bardzo przeszkadzał Lanie przez pierwsze kilka miesięcy.
                - Lana my wychodzimy, pozamykaj wszystko - powiedział znów kobiecy głos.
                - Dobrze mamo, pa - dziewczyna usłyszała zamykanie drzwi. Zadzwonił telefon.
                 - Naya? No co jest ?
                 - Muszę ci coś powiedzieć, teraz sobie zdałam z tego sprawę, ale to morderstwo nie było normalne - oświadczył głos w słuchawce.
                 - Co masz na myśli ? - spytała Lana.
                 - Normalnie, duchy ofiar zabójstwa zostają na miejscu w którym zostały uśmiercone. Czasem takie duchy nie wiedzą nawet że są martwe.
                 - A czemu to morderstwo było takie niezwykłe? Nie widziałaś ducha ?
                 - Mało tego, nie odczułam nawet żadnego śladu po duchach.
                 - To źle ?
                 - Nie mam pojęcia, ale mam złe przeczucie.
                 - Naya, nie denerwuj mnie proszę cię. Byłyśmy tam bardzo krótko i było bardzo dużo ludzi, to mogło cię rozpraszać.  - usprawiedliwiła Lana
                - Wiem dlatego musimy tam iść jeszcze raz.
                - Co? A kiedy niby. Ciągle kręci się tam mnóstwo policjantów i nieprzestaną dopóki nie zbiorą wszystkich śladów.
                - Pójdziemy jak zabiorą stamtąd tą żółtą taśmę.
                - Jak chcesz. Ja idę po Res, do zobaczenia na imprezie.
                - No cześć - Naya rozłączyła się.
               Lana pakując telefon do torby jeszcze ostatni raz rzuciła okiem na las.
 
 
*****
 
 
             Domek nad jeziorem znajdował się w głębi lasu, z daleka od innych budynków i wścibskich oczu mieszkańców Wildforest. Szkolna śmietanka towarzyska, na imprezie poszła na całość. Alkohol lał się strumieniami a po kątach obściskiwały się pary nastolatków. Nikt nie narzekał na muzykę i brak towarzystwa.
             Gdy dotarłyśmy na miejsce, zabawa się powoli rozkręcała. Cheerleader'ki w mega obcisłych strojach kibicowały chłopakom, którzy urządzili sobie konkurs "Kto dłużej wytrzyma pod wodą". Pijani nastolatkowie to naprawdę żałosny a zarazem śmieszny widok, bez nich nie ma zabawy.
             - My idziemy się przywitać - powiedziała Caroline.
             - Res, tylko błagam cię, nie stój tu jak kołek - wtrąciła Emily.
             - No ok idźcie już. - odpowiedziałam. Na imprezach zawsze potrzebowałam trochę czasu na rozkręcenie się. Nim się zorientowałam stałam sama. Rozejrzałam się dookoła, na stoliku obok stało kilka kubków wypełnionych alkoholem. Wzięłam jeden z nich "Na małe rozluźnienie" - pomyślałam, po czym wypiłam zawartość. Kątem oka zobaczyłam jakiś ruch, to był Toby.
              Chłopak wyszedł z domku i kierował się w stronę jeziora. W tłumie wypatrzyłam Lanę i Nayę, które widząc jak wychodzę zaczęły się przepychać przez tłum.
 
             Nad jeziorem nie było nikogo. Świetny moment na rozmowę a alkohol dodał mi odwagi.
             - Toby musimy porozmawiać - wykrzyknęłam.
             - Niby o czym ?- odwrócił się.
             - Nie udawaj, mam już dość tego wszystkiego - zmrużyłam oczy podchodząc coraz bliżej chłopaka.
             - Res, co robisz ? - spytał kobiecy melodyjny głos. Odwróciłam się, dziewczyny były już coraz bliżej.
            - To co planowałam zrobić - odpowiedziałam.
            - Nie Res poczekaj...
            - Zostaw ją Naya, mamy prawo wiedzieć - Emily złapała dziewczynę za ramię.
            - Więc, Toby powiedz o co chodzi. Wiem o to kim jestem i wiem że ty też wiesz - powiedziałam ściszając głos. Widziałam jak chłopak zaciskał szczęki, ale nie chciał się tak łatwo poddać. Otworzyłam usta, chciałam coś powiedzieć gdy nagle usłyszeliśmy plusk. Wszyscy zwróciliśmy twarze w stronę jeziora.
            - Co to było ? - spytałam.
            - Ktoś wpadł do wody - oznajmił Toby.
           - No ale kto, przecież nikogo tam nie było. - Lana podeszła do brzegu.  Wytężyliśmy wzrok, aby dostrzec coś w ciemnej tafli.
           - Coś tam jest, błagam powiedzcie że to gałąź - zawołała Naya wskazując palcem miejsce niedaleko brzegu.
            - To ciało, jakiś człowiek się topi - wykrzyknęłam i podbiegłam bliżej, reszta uczyniła to samo. Chciałam wejść do wody, dość dobrze pływałam więc może udałoby mi się wyłowić chłopaka. Gdy tylko dotknęłam wody poczułam niewyobrażalny chłód, ciecz stawała się coraz zimniejsza. Jezioro zaczęło zamarzać na naszych oczach.
            - Co jest do cholery ? - przeklnęłam cofając rękę. Ciało chłopaka w mgnieniu oka znalazło się pod lodem. Jeszcze żył i próbował się wynurzyć.
            - Dziewczyny potrzebna mi pomoc - przyłożyłam ręce do lodu.
            - Res, miałyśmy tego nie robić - zaprotestowała Lana.
            - Nie ma na to czasu, musimy go uratować - ponagliłam. Przystawiłyśmy ręce do lodu. Znów powoli oddychając, wyobraziłam sobie pomarańczową mgiełkę wydobywającą się z moich dłoni, tym razem jednak była ona znacznie większa i ogrzewała moje ręce i dłonie powodując przyjemne mrowienie. Mgiełka obejmowała również ręce moich przyjaciółek  i rozchodziła się po lodzie, który zaczął ustępować i topić się.
           - Udało nam się - wyszeptałam i wskoczyłam do jeziora. Reszta dziewczyn nadal trzymała ręce nad wodą. Objęłam chłopaka, był zimny i skierowałam się z nim do brzegu.
           - Toby weź go za ręce - chłopak uczynił to o co prosiłam i udało nam się wyciągnąć topielca na brzeg.
            - To Jake - Em oświetliła twarz chłopaka, który w tym samym momencie zaczął wypluwać z siebie wodę. Teraz nasza mgiełka objęła całe jego ciało powoli je ogrzewając.
             - Co my zrobiłyśmy - Caroline przycisnęła dłoń do czoła.
             - Miałyśmy nie... - zaczęła Lana.
             - Za późno - przerwał jej Toby - Oni już tutaj są.
              Trzymając głowę Jake'a na kolanach spojrzałam na jezioro, które nie było już pokryte lodem. Nad wodą unosiła się czarnoszara mgła. Uratowałyśmy Jake'a przed śmiercią, nie wiedząc jaką cenę przyjdzie nam za to zapłacić.
 
 
 
 

 
             Jak widzicie dziwne rzeczy się dzieją, tajemnicze morderstwo i mgła. Nikt nie wie kto za tym może stać, oraz dziewczyny nadal nie wiedzą co skrywa Toby. Jaką tajemnicę skrywa Jake i dlaczego to właśnie jego próbowano utopić. 
Znów się parę rzeczy wyjaśniło i przyszło parę nowych tajemnic. Dziewczyny nabiorą teraz trochę charakterku, dziękuję bardzo za komentarz, który mi to uświadomił. Miło czytać nad czym popracować. Cieszę się że opowiadanie się Wam podoba, po zaledwie miesiącu na blogu pojawiło się ponad 700 osób :)
 
Za niedługo pojawią się karty nowych postaci, prawdopodobnie do niedzieli.  
          

5 komentarzy:

  1. Ja wcale nie spamowałam ;3
    Według mnie świetny rozdział, coraz lepiej idzie Ci pisanie. Znów mam się nad czym zastanawiać, pojawiły się kolejne zagadki. Jestem ciekawa historii z demonami, jak to wszystko dalej się potoczy. ;)
    Czekam na dalsze przygody dziewczyn.

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no, no... Robi się coraz ciekawiej. Czekam na następny rozdział.

    Zapraszam na: pat-czyli-ognistowlosa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Widać konsekwencje w prowadzeniu fabuły. Zaciekawiasz i powoli odkrywasz karty. Po cichu liczę, że z czasem Twój styl bardziej się wyrobi. Brakuje w nim jeszcze naturalności, ale to przychodzi z czasem (sama mam z tym wciąż problemy). Może na przykładzie:

    " - Aha no tak, a kiedy to przesłuchanie ?"
    Ten fragment nie brzmi najlepiej. Jakby jej przypomniano, a przecież słyszy o tym pierwszy raz. Paradoksalnie choć można usłyszeć pełno "aha", "no tak", zwalniają one tylko dialog i wyglądają niepotrzebnie.

    "- Chcesz się zapisać ?
    - W poprzedniej szkole byłam w zespole, więc może i tu się dostanę - uśmiechnęłam się.
    - Nie zaszkodzi spróbować - dodała Emily."
    To jest całkiem fajne. Krótka wymiana zdań. Do tego całkiem wiarygodna, brzmi jak autentyczna rozmowa.

    Trochę też nie kupuję spokojnej atmosfery po morderstwie. Sama żyję w takim miasteczku i pewien rodzaj niepokoju, niedowierzania, unikania sprawy jak ognia, a jednocześnie głównego tematu rozmów, był przez naprawdę długi czas. Przez nazywanie tego wciąż morderstwem tworzysz dystans, równie dobrze mogłoby chodzić o zawody sportowe czy lokalne wybory. Widzieli martwego człowieka, a po okolicy grasuje szalony zabójca - tymczasem wszyscy to przyjęli dosyć spokojnie.

    Na koniec jeszcze taka mała pierdółka z mojej strony - "kubki z alkoholem"? Alkohol w kubkach to niemała ciekawostka, przyznaję. Warto też stosować jak najbardziej precyzyjne rzeczowniki. Zamiast ogólnie alkohol np. wódka, piwo. Ba! Nawet możesz podać markę ;P

    Przepraszam, jeśli Cię tym irytuję, czy coś w tym stylu. Zwyczajnie lubię się dzielić swoimi spostrzeżeniami, mi często takie rady pomagają i oszczędzają czas. Czekam na kolejny rozdział.

    PS Zakładka "Bohaterowie" teraz jest znacznie wygodniejsza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę właśnie na takie komentarze czekam, bo pokazują że czytelnicy wczytują się w to co tworzę. Nie przeszkadza mi to, że ktoś wytyka moje błędy. Jest to bardzo pomocne, zwłaszcza dla kogoś kto dopiero zaczyna pisanie opowiadania.
      A co do rozdziału to już nie miałem siły poprawiać, ponieważ boli mnie ząb i głowa i już od kilku dni jestem na jakichś pigułkach. Może się tak wydawać że ludzie na spokojnie przyjęli to morderstwo, ponieważ nie poznaliśmy jeszcze jak zareagowali na to mieszkańcy Wildforest. Rodziców Lany nie było tak samo jak dziadków Res. Caroline, Emily i Nayi nie odwiedzaliśmy. A pijani nastolatkowie na imprezach też sobie takimi sprawami raczej głowy nie zawracają. Zajście w lesie trafi na pierwsze strony gazet już w kolejnym rozdziale, może wydarzy się również coś ciekawego.
      Zakładka "Bohaterowie" wygląda teraz naprawdę lepiej i nie będę musiał dodawać postów z nowymi bohaterami zaśmiecając bloga, tylko od razu tam.

      No rozpisałem się :)
      Dzięki za komentarz:)

      Usuń
  4. U mnie nn. Zapraszam.
    Sory za spam.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy